Informacja o osobach niespłacających długu (nawet drobnego - przez co najmniej 60 dni) trafia do Biura Informacji Kredytowej, czyli bazy, w której banki sprawdzają wszystkich wnioskodawców o kredyty. Negatywny wpis w BIK zwykle oznacza odmowę kredytu. .onet-ad-main2-box { display: none }
"Bankowcy mówią o konieczności lepszego badania ryzyka kredytowego. Ich zdaniem ochrona przed nierzetelnymi kredytobiorcami jest w interesie uczciwych klientów. Ale czy nie zapędzają się zbyt daleko? .Apetyt bankowców na informacje o naszej przeszłości jest nienasycony. Już teraz mogą oni przez pięć lat przechowywać dane o tym, że nie zapłaciliśmy jakiejś raty lub spóźniliśmy się z uregulowaniem odsetek od kredytu. Wiosną wejdzie w życie prawo, które pozwoli bankom przechowywać dane o nierzetelnych kredytobiorcach przez 12 lat.Delikwent będzie tkwił na liście nierzetelnych dłużników wiele lat po swoim przewinieniu. Banki chcą więcej o nas wiedzieć. Dłużej przechowują nasze historie kredytowe, a ostatnio penetrują nawet prywatne "czarne listy". I coraz więcej klientów skazują na wieloletnią kredytową banicję .
Bankowcom nie wystarczają już informacje z BIK o naszych starych i bieżących kredytach. Chcą też wiedzieć, czy terminowo opłacamy rachunki za prąd, gaz, telefon. Te informacje zbierają tzw. biura informacji gospodarczej. To prywatne firmy, do których wierzyciele - np. firmy telekomunikacyjne, spółdzielnie mieszkaniowe - mogą zgłaszać swoich dłużników. Na listę można trafić, mając trzymiesięczne zadłużenie o wartości minimum 300 zł.
Krajowy Rejestr Długów (KRD) - ma w swojej bazie już 175 tys. osób i firm. Szacuje, że do końca roku w bazie znajdzie się 100-120 tys. nowych wpisów.Coraz więcej banków chce nie tylko mieć wgląd do listdłużników , ale też przekazuje dane o swoich nierzetelnych klientach"