Agencja Nieruchomości Rolnych nasiliła odbieranie gruntów - alarmuje Ruch na rzecz Walki z Prawem Odkupu. W najbliższy czwartek ma zapaść decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przepisów, które pozwalają ANR odebrać sprzedany grunt w ciągu pięciu lat od transakcji. Sprawę ponad dwa lata temu nagłośniło "Życie Warszawy", a wkrótce potem wniosek do TK skierował rzecznik praw obywatelskich. Powodem odbierania ziemi może być podejrzenie spekulacji lub po prostu wzrost wartości nieruchomości wynikający ze zmiany warunków zagospodarowania. Agencja oddaje cenę zapłaconą w momencie sprzedaży, czyli już dawno nieaktualną. Wiele spraw w tej kwestii toczy się przed sądami apelacyjnymi. Były zawieszane właśnie do wydania wyroku przez Trybunał Konstytucyjny - mówi radca prawny Krzysztof Dobrowolski, założyciel Ruchu, który sam stał się ofiarą ANR. W ostatnich dniach listy o odkupie dostali m.in. rolnicy z podwrocławskich gmin Borów i Domaniów. Powód: wzrost wartości gruntu. Agencja tłumaczy, że to wynik zmiany w planie zagospodarowania terenu na mieszkaniowo-usługowy..
ANR utworzono 19 lat temu. Miała wyprzedać grunty po PGR. Planowano, że zajmie jej to kilka lat i potem zostanie zamknięta. Prawo do odkupu gruntów dostała w 2003 r. O tym, że jest to rozwiązanie złe i prawdopodobnie sprzeczne z konstytucją, mówił wtedy m.in. poseł Aleksander Grad, aktualnie minister skarbu (nadzoruje ją teraz). Zapisy miały chronić przed spekulacją gruntami, choć rolnicy twierdzą, że teraz to ARN jest spekulantem. Przy korzystaniu z prawa odkupu, choć na razie robiła to na niewielką skalę, może działać przez długie lata, bo gruntów jej nie zabraknie. Jak twierdzi Agencja, z prawa odkupu w latach 2003-2009 skorzystała w 108 przypadkach. Dotyczyło ono 1568 ha gruntów. - W tym czasie zawarto około 80 tys. umów sprzedaży dotyczących obszaru prawie 652 tys. ha - mówi Grażyna Kapelko, rzeczniczka ANR. Do odbioru gruntu dochodzi nawet na kilka dni przed upływem pięciu lat. W praktyce oznacza to, że nic w tym czasie nie powinno się z ziemią robić. - Prawo odkupu jest daleko idącym ograniczeniem lub wręcz unicestwieniem prawa własności - twierdzi Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich. I zwraca uwagę na fakt, że decyzje ANR są arbitralne. Zdecydowana większość osób jednak o tym nie wie. Pokrzywdzeni twierdzą, że w ANR wmawiano im, że to martwe prawo lub służące tylko inwestycjom celu społecznego. - Usłyszałem, że ziemię odbiera się wtedy, gdy musi powstać droga, szkoła lub obiekt wojskowy. Nawet mi się ten pomysł spodobał, bo wywłaszczenia często wstrzymują inwestycje - mówi Golińczak. Patrząc na "ofiary", prawo odkupu stosowane było dość losowo. Odbiera się tereny o typowo rolniczym charakterze, ale też działki np. położone w pobliżu jeziora. Do odkupu dochodziło też, gdy ktoś ziemię próbował sprzedać. Tak stało się m.in. w przypadku Zygmunta Mogiła-Lisowskiego i jego siostry. Rodzinny majątek stracili dwa razy. Kupując ziemię od ANR, mieli pierwszeństwo jako zabużanie. Wykorzystali rekompensatę za wcześniej zabrane tereny. Potem jednak ANR zażądała zwrotu ziemi.[...]Zobacz więcej<-->